|
Forum Superschizy Forum Stowarzyszenia Wielbicieli Rzeczy Niekonwencjonalnych oraz International AWoKaDO
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Naviedzony
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1472
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Z pustyń Khemrii...
|
Wysłany: Sob 16:44, 03 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Heh. To ja wsadzę swoje. Chyba za mało dałem Jachowi w łapę .
On
I: Al-Rakaph
Żar lał się z nieba, gdy oddział specjalny wsunął się bocznymi uliczkami do
Al-Rakaph. Nieliczni przechodnie na widok zamaskowanych, ubranych w piaskowe moro komandosów zmyli się jakby ich tam nigdy nie było. Miasto zamarło w niespokojnym oczekiwaniu na to, co za małą chwilę miało nastąpić. Żołnierze w absolutnej ciszy, sunąc bezgłośnie pod obdrapanymi ścianami irackich domków zmierzali w stronę upatrzonego przez wywiad celu. Pieprzony Irak!- Pomyślał z autentyczną wściekłością Andrzej sunąc w środku swego oddziału-Cholerna wojna! Ostatni tydzień w tym przeklętym miejscu, gdzie nawet woda jest sucha, a ci %$* z dowództwa musieli tu posłać właśnie jego! Nerwy miał napięte jak postronki, zresztą jak zawsze przed większą akcją. Wiedział, że inni czują się podobnie, bo często o tym gadali, późno w nocy. Wiedział już też, że to nie widok strzelających do siebie ludzi niszczy psychikę żołnierzy. To ciągły stres i poczucie zagrożenia, w końcu doprowadzają ich do załamania nerwowego. Sam czuł się podobnie. Spędził na tej gównianej pustyni już pół roku i miał serdecznie dość piasku, który zawsze znajdował nawet w gaciach i czapce, bezustannego gorąca w dzień i dojmującego zimna w nocy. Co za gówniany kraj- pomyślał znowu ze złością. No, ale za tydzień już go tu nie będzie, a wtedy inni będą tu zdychać zamiast niego.
Oddział specjalny przemykając bezszelestnie jak cienie doszedł wreszcie do niczym niewyróżniającego się, tak samo starego jak inne domku, po czym otoczył go. Dowódca nieznacznie poruszył ręką. Wchodzili. Kilka głębokich wdechów, ale gdzie tam! W takiej sytuacji człowiek nigdy się nie uspokoi. Któryś z jego kolegów wysunął się przed oddział, po czym na kolejny znak potężnym kopniakiem wyłamał drzwi. Wpadli do środka niczym burza piaskowa, których miał okazję już parę oglądać i miał nadzieję, że już nigdy więcej nie będzie musiał przeżywać tego piekła. Poruszali się jak automaty, zawsze któryś wysuwał się na prowadzenie, inny krył go, jeszcze inny zamykał pochód, obrócony w tył. Teraz wychodziły dziesiątki godzin spędzone na ćwiczeniach ciągle i w kółko tego samego. Błyskawicznie sprawdzili parter. Nikogo nie ma... Może to fałszywy alarm? Może wywiad znów zawalił sprawę? Ale nie, oczywiście to byłoby zbyt piękne. Na szczycie schodów stanął jakiś starzec i krzyczał coś po arabsku. Podniósł szybko ręce, gdy wycelowało w niego dziesięć luf, ale nie przestał wołać. W mig został ściągnięty ze schodów, przeszukany i położony na podłodze. Któryś został żeby go pilnować, a inni ruszyli powoli po schodach. Nagle, z okropnym trzaskiem otworzyły się drzwi na górze, a Andrzej prowadzący teraz kolumnę kątem oka dostrzegł postać wybiegającą z pokoju i unoszącą jakiś wąski, ciemny przedmiot. Zareagował instynktownie. Podrzucił do ramienia broń i z całej siły, na jaką mógł się zdobyć spanikowany żołnierz, pociągnął za spust. Błysk. Ogłuszający, przeciągły huk serii. Młody mężczyzna poleciał na ścianę i osunął się po niej, zostawiając ciemną plamę krwi w kształcie jakiejś makabrycznej rozgwiazdy. Andrzej stał sparaliżowany świadomością tego, co uczynił. Zrobiło się nagle bardzo cicho, a wszyscy po prostu stali i patrzyli. Z otępienia wyrwał ich głos dowódcy:
-Co tak stoicie, jak %$*?! Niech ktoś sprawdzi, czy żyje!
Jeden z nich, ciągle w absolutnej ciszy podszedł do leżącego bez ruchu mężczyzny i zmierzył mu puls. Sprawdził oddech, po czym potrząsnął głową. Potem podniósł ten ciemny, wąski przedmiot i teraz już wszyscy dostrzegli, co to jest. Koran. Andrzej, ciągle z podniesioną bronią z niedowierzaniem patrzył na całą tą scenę. Nie. To niemożliwe. Wcale nie zabił zupełnie bezbronnego człowieka w jego własnym domu. Ręce zaczęły mu drżeć, a kolana się pod nim ugięły. Dowódca zauważył to:
-Eeee... idź popilnuj tego starego-powiedział nie patrząc mu w oczy-my tu dokończymy sprawę.
Andrzej, na zdrętwiałych nogach pokonał schody. W głowie miał absolutny chaos. Gdy podszedł na miejsce, Jonasz pilnujący więźnia zasypał go pytaniami. Nie mógł wydusić z siebie słowa, tylko potrząsał głową. Nagle czyjaś ręka pochwyciła go za nogawkę. Andrzej, ciągle otępiały opuścił wzrok i popatrzył prosto w oczy starca. Malujący się w nich ból sprawił, że teraz dopiero zrozumiał. Ojciec i syn. Zabił temu staremu człowiekowi syna. On. Zabójca. Morderca. Przecież to nie tak miało wyglądać. Wcale nie tak. Przecież on miał tylko pojmać kolejnego cholernego terrorystę. Prawie nie słyszał arabskiego, gorączkowego bełkotu i nie czuł jak Jonasz próbuje odczepić rękę starego od jego nogawki. W głowie miał chaos.
W domu już niczego, ani nikogo więcej nie znaleziono. Pojechali podstawionymi dżipami. Nikt nie rozmawiał. Wszyscy unikali jego wzroku. Starzec, został zawleczony siłą do ciężarówki. Wyrywał się, krzyczał i płakał wyciągając ręce w kierunku domu. Andrzej wiedział, że ta scena zostanie mu w pamięci na długo.
II: Powrót
Pełno różnych osób odbyło z nim rozmowę. Najpierw psycholog, potem dowódca jednostki. Potem kumple, którzy bezustannie powtarzali, że „na wojnie tak to już jest”. Najwięcej dała mu rozmowa z dowódcą. Jednak stary Kubuś to dobry chłop. Stwierdził, że Andrzej zabił groźnego terrorystę, który najprawdopodobniej miał na sumieniu mnóstwo ofiar. Wbił mu do głowy, że to był przypadek i oznajmił, że postara się dla niego o spokój w tym tygodniu, który mu jeszcze pozostał do wylotu. Tak też Andrzej siedział całymi dniami w barakach i na starym, zgruchociałym wideo jednostki oglądał filmy, pozwalające mu na chwilę oderwać się od ponurej rzeczywistości i nie mniej ponurych rozmyślań. Patrzył w lustro każdego ranka i oglądał tam wymizerowaną twarz dwudziestoośmiolatka. Starzec musiał tak długo szarpać go za spodnie aż rozdarł mu nogawkę, bo była postrzępiona i pognieciona. No, ale w sumie mało go to interesowało. Już nigdy w życiu nie założy ani munduru, ani spodni od niego. Kiedy była pewność że nikt nie wejdzie niespodziewanie do toalety, Andrzej fundował sobie odjazd za pomocą ciemnych grudek nazywanych przez arabów hash’ish. Nie wiedział, od kogo oddział to kupuje, ale miał wrażenie, że ktoś ciągnie z tego grubą forsę. Co dwa tygodnie składali się każdy po stówę, a wtedy Jachu znikał gdzieś na mieście i wracał z około dziesięcioma porządnie zapakowanymi działkami. Teraz przydawały się bardziej niż kiedykolwiek. Chyba brał więcej niż swój dwutygodniowy przydział, ale jakoś nikt nie protestował.
Po siedmiu dniach męczarni i ponurych rozmyślań, wreszcie zapakowali ich w samolot i z honorami odprawili do domów. Na lotnisku czekała ich pompa, ale mniejsza niż się spodziewał. Wyszli z samolotu wśród wiwatujących tłumku i wysłuchali powitania dowódcy batalionu. Ta świnia- prezydent nawet się tu nie pofatygował, tylko przysłał jakiegoś swojego $#. Gdyby nie on, nigdy bym tam nie trafił-pomyślał Andrzej-gdyby wzrok mógł zabijać... Uścisnął rodziców, Marcina i Celinę, uśmiechnął się i pojechał z nimi na rodzinny obiadek do Poznania. Wysłuchał jak się o niego bali, narzekań o beznadziejnie działającej poczcie wojskowej, a potem sam opowiedział jak było. Pominął tylko akcję w Al-Rakaph. Nie chciał, żeby rodzice się dowiedzieli, co wtedy zrobił, nawet, jeśli był to tylko przypadek.
Po obiadku i kolacji u rodziców kopnął się do domu, do Złotkowa, mimo ich propozycji noclegu u nich. Miał mały, parterowy domek jednorodzinny na przedmieściu, odziedziczony po dziadkach. Rodzice musieli tu przyjeżdżać często, bo był zadbany i wypielęgnowany, aż do bólu. Niestety życie poskąpiło mu dziewczyny (oprócz Natalii, ale to już przeszłość), więc mieszkał sam. Podejrzewał, że już nie zdoła wrócić do wojska, a musi jeszcze zrobić tyle rzeczy... Westchnął. Przydałoby się jakoś wykorzystać studia prawnicze. Może adwokat? Doradca prawny? E tam. Później o tym pomyśli. Należało się pozbyć ostatniej działki hash’ishu. Uśmiechnął się. Chociaż z tym poradzi sobie bez problemu. A potem? A jak już jest uzależniony? Nie. Na pewno nie jest. Nie odczuwał głodu, a i tak zawsze brał mniej niż inni. Nakarmił swojego rudego kota (z wielką dozą inwencji nazwał go Rudzielec) i w zadumie zaczął skręcać ostatniego (przynajmniej taką miał nadzieję) w życiu jointa. Andrzej zakończył delikatną operację, po czym z przyjemnością zaciągnął się narkotykiem i w tym momencie jego świadomość zgasła jak zdmuchnięta świeczka.
III: Wewnątrz
Otworzył oczy, a właściwie to ktoś otworzył oczy za niego. Niczego nie czuł, nic nie słyszał, węch go zawodził. Patrzył tylko, na miejsce pogrążone w mroku, ale jednocześnie dziwnie znajome. Jakby tu już kiedyś był... W zasadzie jakby mieszkał tu przez całe życie... Przez głowę przemknęły mu ulotne myśli... On tu już jest. Udało się. Chwila! Co się udało? Tak. Pora zacząć. Ale... Ale... Co się dzieje? Jego ciało wstało z podłogi i zaczęło iść korytarzem, który tak dobrze zapamiętał, pomimo iż na ścianie nie było już krwi. Nie mógł poruszyć nawet palcem, lecz jego ciało w dalszym ciągu gdzieś szło. Zatrzymało się przed lustrem. Przez głowę Andrzeja przelatywały znowu mroczne, strzępy myśli, których nie do końca pojmował. Popatrzył w lustro przez te obce, nienależące do niego oczy i ujrzał twarz owego Starca. Starca z Al-Rakaph. Dopiero teraz przeszedł od stanu łagodnego zdziwienia, do autentycznego przerażenia. Tym bardziej, kiedy w głowie(czyjej?) pojawiła się myśl oślepiająca jak piorun. A więc już wie! Poznał mnie. Tym lepiej. Niech wie, komu To zawdzięcza. Niech wie! Ciało, które nie było jego ruszyło dalej korytarzem i zatrzymało się w pomieszczeniu będącym chyba kuchnią. Obca ręka podniosła ze stołu nóż. Tak! To wystarczy! Zwykły, kuchenny, dobrze naostrzony nóż i wróciła do mrocznego pokoju. Andrzej nie mógł zrozumieć, dlaczego pokój wydawał się aż taki ciemny. Przecież na środku paliły się świece. Tak, świece. Moje świece!- pomyślał, a nie były to jego myśli. Z przerażeniem skonstatował, że już wie, co powodowało ów dziwną oleistą ciemność na środku pokoju. To świece paliły się ciemnością. Zamiast płomienia, na ich końcach płonęła antyteza światła. Skondensowany mrok zapełniał pokój sprawiając, iż światło kuliło się gdzieś w kątach. Przed starcem leżały trzy przedmioty. Nóż, księga i jakiś skrawek materiału. Tak. To wszystko, czego mi potrzeba. Tak. Rozległ się głos Starca, który jednocześnie był Andrzejem. Mówił po arabsku, ale Andrzej w jakiś niepojęty sposób rozumiał, co Starzec mówi. Odczytywał jego myśli, których sam był częścią. „Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’yleh wgah’nagi fhtagn!” Brzmiało to jak bełkot szaleńca, lecz właśnie wtedy coś się stało. Księga, której okładka jak dotąd była czarna niczym noc przed stworzeniem świata, zaczęła lśnić zimno. Na okładce zaczęły pojawiać się z wolna, potem coraz szybciej, pod wpływem powtarzanej bezustannie sentencji słowa: „Kitab Al Azif, ręką Abdullaha Alhazreda pisany.” Gdy słowa nabrały krwistej czerwieni Starzec otworzył księgę na jakiejś upatrzonej z góry stronie i położył na niej ów kawałek materiału. Marcin zorientował się ze to kawałek wydarty z jego spodni moro i oblałby się zimnym potem, gdyby tylko dysponował swoim ciałem. Obca ręka uniosła nóż i zaintonowała słowa:
Kullu-al-szaitanu-al radżim... poprzez odwieczne demony... Fa-anasahum tarish... poprzez krew niewinnego wołającą z ziemi... quasura al-zoba tarish... poprzez krew niewinnego, która będzie rozlaną...Khal-al sus el tarish Baraquan-al-Abayad! Al-Ouar!... niech splamiony krwią niewinnego zostanie dotknięty! niechaj zginie i spłonie! Nóż opadł i rozciął skórę na przedramieniu Starca. Andrzej odczuł ten sam ból i to samo uniesienie, gdy mrok zatętnił i zgęścił się, a pierwsze szkarłatne krople spadły na księge. Nóż ciął, a krew płynęła wsiąkając w Al Azif i znikając w jakiś niepojęty sposób. Starzec położył okrwawiony nóż na księdze i spojrzał przed siebie. „Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’yleh wgah’nagi fhtagn!”- zakrzyczał znowu dziko i wtedy Andrzej całym sobą odczuł przywołane zło i czystą destrukcję. Zło, tak stare jak pierwsi ludzie wyciągnęło się drapieżnie po Starca i świat rozpłynął się w mroku.
IV: Przebudzenie
Świat powoli wracał na swoje miejsce. Niczym elementy układanki, otoczenie wykrystalizowało się z rozmytej krainy cieni i Andrzej zaczął widzieć.Za oknem świtało, a po szybach walił deszcz. Leżał na zimnych kafelkach, ale nie pamiętał, kiedy upadł. Spuścił wzrok i z łagodnym zdziwieniem dostrzegł plamę krwi na podłodze i głębokie rozcięcie na lewym przedramieniu. O, cholera...-Myśli napływały falami i natychmiast znikały- Czy to mój dom? Nie... A może jednak... Miał dużą trudność ze skupieniem się na jednej rzeczy. Nagle dostrzegł dwa płonące czernią punkty na wysokości ściany wpatrujące się w niego z nienawiścią. Oczy. Oczy wiszące sobie w powietrzu. Czy to nie zabawne?- pomyślał i wtedy dostrzegł ścianę ociekającą szkarłatnym napisem: „Kitab Al Azif”. Wspomnienie tego dziwnego snu uderzyło go z siłą rozpędzonej ciężarówki i Andrzej gwałtownie usiadł. Popatrzył szeroko otwartymi oczami na ścianę, ale napis- o ile kiedykolwiek istniał-znikł. Zniknęły też oczy i Andrzej już nie był pewien czy nie był to efekt narkotyków. Dopiero teraz poczuł ból w przedramieniu i stwierdził, że musi sobie opatrzyć rękę, albo się wykrwawi na kafelkach swej własnej kuchni. Uśmiechnął się na myśl, że on, żołnierz, który przeżył Irak, wykrwawi się na śmierć z powodu... Zatrzymał się. Uśmiech powoli spełzł mu z twarzy. Właśnie. Dlaczego ma tę szramę? Co mu się stało? Nie pamiętał. Po chwili doszedł do wniosku, iż musiał zrobić to sobie wtedy, kiedy nie pamiętał, co się działo. Z drugiej strony to bardzo dziwne-myślał idąc do łazienki po apteczkę- nigdy mi się to jeszcze nie zdarzyło. Słyszał o narkomanach, którzy ćpali aż do utraty świadomości, ale on tylko raz się przecież zaciągnął. No, trudno. Ale przynajmniej ma dodatkowy powód, żeby już nigdy nie sięgnąć po to gówno. Popatrzył przelotnie w lustro i zamarł. Patrzył prosto w twarz Starca. Starca z tego koszmaru o oczach z czystego mroku- tych, które patrzyły na niego z powietrza. Trwało to ułamek sekundy, a potem lustro pękło na dwoje i odłamki, brzęcząc głośno, posypały się na podłogę. Andrzej zmarszczył brwi. To niemożliwe. Na pewno mu się przywidziało, a lustro pękło od zmiany temperatury, gdy gwałtownie otworzył drzwi... Był świadom jak żałośnie to brzmi, lecz przecież musiało istnieć jakieś logiczne wytłumaczenie... Zignorował na razie szklane odłamki i sprawnie opatrzył rękę. Poruszył nią na próbę, a potem poszedł do kuchni żeby zmyć krew z podłogi. Stanął na progu w niemym zdumieniu. Krwi nie było. Ale... To już jest absolutnie niemożliwe! Odwinął gorączkowo bandaż i spojrzał na rękę. Po ranie nie było najmniejszego śladu. Zimny dreszcz przeszedł mu po plecach i Andrzej obrócił się płynnie w stronę dużego pokoju. Niczego tam nie było, ale ciągle czuł jak strużka zimnego potu spływa mu między łopatkami. Stwierdził, że pewnie ciągle jest jeszcze pod wpływem hash’ishu i lepiej nie będzie zwracał uwagi na wytwory jego wyobraźni. Bo to są tylko wytwory jego wyobraźni i skutek zszarpanych nerwów... prawda...? Sam już nie wiedział, co się właściwie dzieje. Na wszelki wypadek poszedł do sypialni i otworzył kluczem najniższą szufladę. Wyjął broń, którą nosił przy sobie od czasu, kiedy na studiach został napadnięty okradziony, a na koniec dźgnięty nożem. Wyrobił sobie pozwolenie i raz w tygodniu jeździł na strzelnicę. Był to pistolet Walther P38 na amunicję 9mm. Jeszcze mu się nie przydał, ale Andrzej zawsze czuł się bezpieczniej, gdy miał go przy sobie. Załadował go, zabezpieczył i włożył do kieszeni. I w tym momencie naszła go myśl: „A gdyby tak sprawdzić jak strzela?” Już sięgał do kieszeni, gdy zorientował się, co robi. A gdyby jednak? Miło by było usłyszeć znów strzały. Już od tak dawna ich nie słyszał... Znowu otrząsnął się, już z ręką w kieszeni. Zły na samego siebie odpędził te dziwne, jakby nienależące do niego myśli. Potrząsnął głową i poszedł do łazienki pozbierać resztki rozbitego lustra. Właśnie nachylił się nad odłamkami, gdy za jego plecami rozległ się prychający dźwięk. Andrzej, przerażony do granic możliwości wyprostował się gwałtownie i rąbnął głową o kant zlewu. Zaklął, nad wyraz plugawie, po czym spojrzał z wściekłością na kota.
-Musiałeś wydawać z siebie takie odgłosy, cholero?!- stęknął rozcierając sobie obolałą potylicę. Wiedział, że zapomniał przez to wszystko nakarmić Rudzielca. Ruszył w jego stronę, lecz kot nagle zasyczał i zjeżył się. Patrząc mu ze strachem w oczy zaczął cofać się krok po kroku.
-Hej... koteczku!- Andrzej szedł dalej, a kot ciągle się cofał, najeżony jakby zobaczył ducha. Żołnierz zatrzymał się, ale Rudzielec nie spuszczając z niego oczu cofał się dalej. W jego ślepiach odbijał się Andrzej i coś dziwnego. Coś nieskończenie mrocznego. Coś, co stało za nim. Paniczny strach spowodował, że Andrzej obrócił się chyba najszybciej w życiu. Pokój był pusty. A przecież w oczach Rudzielca, ten kształt ciągle się odbijał! Nagle Andrzeja ogarnęła straszliwa furia. Wściekłość trudna do wysłowienia. Strzępy dziwnych myśli przelatywały mu przez głowę. Ty... Iä...! Ten Kot... Shub-Niggurath...! On Wie... Yuggoth...! On... Tsathoggua...! Wie... Cthulhu...! On... Azathoth...! Widzi... Inominandum...! Ja... L’mur-Kathulos...! Chcę... Hali’Lena...! Zabić... Nyrlathotep...! Krew... Fhagnf...! Krwi... R’ylegh...! Chcę... Ph’ngluih...! Krwi... Kitab Al Azif...! ZABIJ! Ostatnia myśl eksplodowała mu w głowie niczym fajerwerk i pchnięty niewytłumaczalnym impulsem wyszarpnął broń z kieszeni. Nacisnął spust. Broń była zabezpieczona. Ta chwila i trzask odbezpieczanej broni przywróciła mu częściowo przytomność. Co ja robię?! Co ja chcę zrobić?!- Przemknęło mu przez głowę, ale jego ręka już unosiła się sztywna, niczym ręka plastikowej lalki. W ostatniej chwili odzyskał kontrolę nad palcami i broń z trzaskiem upadła na podłogę. Kot uciekł przez okienko w drzwiach. Gniew i ból eksplodowały mu w głowie, aż osunął się na kolana. Macał rękoma w poszukiwaniu jakiegoś oparcia. Był ślepy i głuchy. Osunął się na bok i skulił do pozycji płodu, a coś w jego głowie wykrzykiwało bluźniercze, szalone wyrazy, niemożliwe prawie do wypowiedzenia w ludzkiej mowie. Ujrzał jeszcze jak przez mgłę te same straszne ślepia unoszące się pośród szarej pustki i po raz kolejny stracił przytomność.
V. On
Tak jak poprzednio, świat wychynął powoli z nicości. Andrzej potrząsnął głową, ale szara mgła nie chciała znikać. Nie wiedział czy jest tam naprawdę, czy też jest to coś, co jego (chora już pewnie) wyobraźnia zmaterializowała w realnym świecie. Machinalnie podniósł pistolet, ale nie zabezpieczył go. Tak. On go śledził. Był tego pewien. W końcu, czemu znowu stracił przytomność? Otruł go. Tak. Na pewno On go otruł. Nie wiedział gdzie, ale wiedział, że On czai się gdzieś tu w pobliżu. Tylko czeka, żeby wyrządzić mu krzywdę. Przeszedł korytarz, spowity szarą mgłą i wszedł do kuchni. Tak. On tam stał. On tam był! To wszystko Jego dzieło! Podniósł broń i wycelował w Niego. Zagrzmiał ogłuszający w zamkniętym pomieszczeniu strzał i iskry poleciały na wszystkie strony. Nagle Andrzej spostrzegł wyraźnie, że się pomylił. On go zmylił. Zdawało mu się, że to On tam stoi, a to była tylko lodówka. Przypomniał sobie mgliście wszystkie czytane niegdyś opowieści o wampirach i innych nieczystych monstrach. Że bały się krzyża. Niech On poczeka. Jeszcze zobaczy. Ruszył z powrotem do przedpokoju, po czym zdjął drewniany, dość duży krzyż ze ściany nad drzwiami. Uzbrojony w Walthera i krzyż, w podartym ubraniu wyglądał jak jakaś mroczna parodia profesora Van Helsinga. Nie przeszkadzało mu to zupełnie. Nadszedł czas. Wkroczył do dużego pokoju, nieświadomie poruszając się jak podczas akcji. Sunął przy ścianie obronnym gestem podnosząc broń. Krzyż trzymał nisko, a ten błyszczał leciutko, jakby podświetlony. To będzie jego ostateczny argument. W dużym pokoju nikogo nie było, za to spostrzegł na środku podłogi coś białego. Kości. Kości jakiegoś małego czworonoga. Rudzielec. On zjadł Rudzielca. On zjadł jego kota. Zawrzał w nim gniew.
-Zniszczę Cię!!- wrzasnął i odpowiedziało mu mroczne tchnienie, które owionęło go niczym trujące opary. Zakaszlał. Teraz On był silniejszy. Teraz On był materialny. To źle. Ale... Nie! To dobrze! Teraz jego naboje wyrządzą Mu prawdziwą krzywdę! Tak! I ma krzyż. I niczego się nie boi. Cholerny On! Zniszczy Go! Wyśle Go z powrotem do piekła! Pomaszerował do łazienki, której ściany zaczęły ociekać jakąś kleistą, niezidentyfikowaną substancją, gdy tylko stanął na progu. Wytężył wzrok. Tu Go nie ma. W tym samym momencie coś, niczym zjawa prześlizgnęło mu się za plecami. Krzyż zalśnił zimno. Andrzej płynnie obrócił się i strzelił. Błysk. Huk. Posypał się tynk ze ściany. Nic. Nic nie ma. On zdążył uciec. Podążył za Nim, z powrotem do przedpokoju. Ściany zdawały się falować. Podłoga obracała się w pył, a dywany zwijały, jak trawione ogniem. Szara mgła ciągle wypełniała dom. Andrzej prześlizgnął się skulony przez duży pokój, tuż przy ścianie, usiłując patrzeć jednocześnie we wszystkie strony. Stanął w korytarzu. Koło drzwi, których krawędzie dziwnie zlewały się ze ścianą stał On. Poprzez szarą mgłę Andrzej zobaczył niewyraźny zarys, tego czegoś, co On wykorzystywał jako materialne ciało. Jego wyniszczony umysł nadał Mu kształty demona, przy którym średniowieczne wyobrażenia piekła zbladły. Andrzej podniósł bez wahania broń i postąpił jeszcze krok. Krzyż lśnił stłumionym blaskiem. O dziwo, On nic nie robił. Tylko stał i patrzył, ślepiami z czystego mroku. On stał i patrzył. Andrzej też. Krzyż lśnił coraz bardziej. Andrzej nie wiedział, dlaczego. Przecież wcale nie był bliżej Niego. Nagle zrozumiał. Dlaczego On miałby być jeden? Zaczął się obracać i wtedy pochłonął go mrok. Nastała ciemność.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Asmena
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Lip 2006
Posty: 1732
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z nikąd
|
Wysłany: Sob 21:06, 03 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
No dobra... Przeczytałam obydwa opowiadanka.
Moim zdaniem bardzo trudno jest wybrać to "lepsze". Przede wszystkim- one są zupełnie inne. Gdybyście np. uzgodnili, że napiszecie o nawiedzonym domu, albo o gościu z piłą- łatwiej byłoby wybrać...
Anulorn- jako humanista nie powinieneś robić błędów w stylu "rozglądnąć"... ROZEJRZEĆ!!!
Naviedzony- czy Ty pragniesz przedwczesnej śmierci?! Co to miało znaczyć: "... Uścisnął rodziców, Marcina i Celinę..." ?!?!?!
Dobra, ale tak na serio: opowiadanie Naviedzonego jakoś tak mi się niezbyt podobało. Za to końcówka- CUDO!!! Zwłaszcza pomysł z tym, że Ich mogłoby być więcej
... ale i tak bardziej mi się podoba opo Anulorna ... Fajnie napisane, tak lekko, fajnie wymyślone. Srebrne Oczy- NOBLA!!!
Może ja teraz umieszczę coś swojego. Bardzo krótkiego, ale myślę, że osiągnęłam taki efekt, jaki chciałam
CZERŃ I BIEL
Las. Biegnę. Nie wiem, po co. Uciekam? Przed czym? Kto mnie goni? CO mnie goni? Może czymś zawiniłam? Kogoś okradłam, oszukałam? Może zabiłam? A może po prostu to KTOŚ chce mnie okraść, oszukać... zabić?
- Jak to: uciekła?
- Uciekła, panie.
- Pozwoliłeś na to?
- Gdyby to zależało od mojego pozwolenia, ona byłaby tutaj, panie.
- Wiesz, gdzie znajduje się teraz?
- Moje podejrzenia i szpiedzy prowadzą do Czarnej Puszczy.
- Czarnej Puszczy? Kpisz sobie ze mnie? Kto mógłby być tak głupi, by będąc Białym wejść do Czarnej Puszczy?
- Nie wiem, panie. Ale ona tam jest.
Jak ciemno... Samotność. Strach. Wręcz przerażenie. Jakieś wspomnienia. Czerń. Biel. Czerń i Biel. Czarne, nieme twarze i Białe nieme twarze. A ja mam ochotę krzyczeć. Boję się. Boję się tej Czerni. Boję się Bieli. Wspomnienia. Przeszłość. Czerń zdominowała Biel. Biel upadła.
- Macie ją znaleźć.
- Puszcza jest ogromna! Jak możemy znaleźć jedną Białą pośród tak wielkiej przestrzeni?!
- Jak sam powiedziałeś- ona jest Biała. A Biel wyróżnia się, jeśli jest w Czerni. Jej aura będzie was prowadzić.
Ciągłe myśli. Szybkie, ulotne. Jakieś krzyki, jakieś milczenie. Ogień i śnieg. Gorąco i zimno. Przeciwieństwa. Mały kraj, duży świat. Coraz więcej przeciwieństw. Dziewczyna, chłopak. Wiedźma, czarodziejka. Czarnoksiężnik, mag. Wojownik, skrytobójca. Czerń i Biel.
- Chyba wiemy, gdzie się znajduje.
- CHYBA?! Nie za to wam płacę, nędznicy. Macie ją schwytać. Tylko pamiętajcie; ma być żywa!
Zaczęłam sobie przypominać. Z początku niepewne obrazy, zamazane. Jednak po dłuższym czasie (godzina? miesiąc? rok?) przypomniałam sobie rozmowy. Wygląd innych. Wszyscy byli Biali.
- Śpi.
- Jesteś pewien? Pamiętasz, co mówił Mistrz? Ona ma wielką moc. To może być pułapka.
- Śpi. Albo udaje. Wolę się tam nie zbliżać.
- Głupcze! Pójdziesz tam ze swoim garnizonem i po prostu ją schwytasz!
- A co z tą jej wielką mocą? Co ona nam może zrobić?
- Nie wiem. Nie obchodzi mnie to. Macie ją przyprowadzić.
Nagłe głosy, ciche, później coraz to głośniejsze. Nim zdążyłam się obudzić- zasnęłam.
- Panie, to ona.
- Widzisz? To było proste! Trzeba było tak długo zwlekać? A teraz czas na zasłużoną nagrodę.
- Dzięki Ci, panie. Zaraz... Panie! Nie! Ja byłem Twym najwierniejszym sługą! Przyprowadziłem ją! Panie!
- Wybacz. Nie jesteś już mi potrzebny.
- Panieee...
Nie wiem, co robić. Jeszcze chwilę temu znajdowałam się w Czerni. W lesie. Teraz jestem w Czerni. Nic nie widać, nic nie słychać. Brak uczuć. Emocji. Myśli kłębią się w głowie, a ja nie wiem, czego one dotyczą. Czern. Wokół Czerń, obok Czerń, we mnie Czerń.
- Nareszcie Cię mam, przeklęta!
Zrozumiałam. Obrazy, słowa, wspomnienia. Wokół Czerń, obok Czerń, we mnie Biel.
- A teraz pokaż, na co Cię stać! Podnieś się z ziemi i ukaż mi siebie. Ukaż mi swoją twarz. Ukaż mi swoją moc.
Spojrzałam na niego. Czarny. Płaszcz, włosy, twarz. Wszystko Czarne. Spojrzałam na swoje dłonie. Biel. Czerń i Biel. Rywalizacja. Strach, niepokój, przerażenie. Pożądanie.
- I jak się czujesz? Od przybytku głowa nie boli. Albo tak przynajmniej mówią. Podejdź tu, kochana. O, tak, dobrze. A teraz ukłoń się. No dalej, nie ma się czego obawiać! Nie? Powiedziałem: UKŁOŃ SIĘ!
Ból. Potężny, wszechobecny. Zawładnął mymi emocjami, uczuciami. Nie było już pożądania. Była Czerń i przemożna chęć wtopienia się w nią. Była Biel i ja byłam Bielą. Straszliwy chłód Czarnych oczu. Przeraźliwy głos dominujący wśród wszechobecnej Czerni. Moja Biel była kontrastem. Była niepotrzebna. Bałam się Bieli, która mogła mnie zdradzić. A przecież Biel była dobra!
- Przeklęta Biała! Powiedz mi, co w Tobie drzemie, że przeżyłaś tyle czasu w Czerni?
O czym on mówił? Ja? W Czerni? Przecież bałam się Czerni. Nie mogłam przeżyć w Czerni! Ja byłam Bielą! Bielą... Dobro... Zło... Biel... Czerń... A jednak... miał rację. Przeżyłam. Przeżyłam w Czerni!
- Zdradź mi swój sekret. Jak to zrobiłaś? Jak potężna jest Twa moc, Biała?
Spojrzałam w te przerażające Czarne oczy. Moc? Ja nie mam mocy! Czy on tego nie rozumie? Ja nie przeżyłam! Nie mogłabym! Biała pośród Czerni... Skaza na śniegu... Nie mogłabym...
- Nie chcesz mówić? To może ujawnij swoje zdolności, uwolnij uśpione dobro. Chcę poznać tę potęgę. Chcę jej doświadczyć!
Po raz ostatni widziałam te oczy. Zatopiłam się w tej Czerni. Przepadłam. Całkowicie. Zanurzyłam się tylko na chwilkę... Ale nie mogłam już się wydostać z tego oceanu. Skaza na śniegu... Spełniłam jego ostatnie życzenie. Spełniłam swoje pragnienie. A on to widział. Widział moje oczy. Widział, że utraciły swą Biel. Widział i wiedział. Wiedział, że moje Czarne oczy będą ostatnią rzeczą, jaką zobaczy...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Asmena dnia Nie 12:00, 04 Mar 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Naviedzony
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1472
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Z pustyń Khemrii...
|
Wysłany: Sob 21:19, 03 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
No nieźle! Psychodelia rządzi, nie?
Asmena napisał: |
Naviedzony- czy Ty pragniesz przedwczesnej śmierci?! Co to miało znaczyć: "... Uścisnął rodziców, Marcina i Celinę..." ?!?!?!
|
Dokładnie to co tam zostało napisane. Postawiłem sobie za punkt honoru wcisnąć jako BNów moich znajomych ze szkolno-LARPowej paczki i mi wyszło. A to że w moim opowiadaniu zostałaś żoną Anulorna to już nie moja wina. Rodzice głównego bohatera też się jakoś muszą nazywać, nie? Marcin i Celina to imiona nie gorsze niż inne...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Naviedzony dnia Nie 13:34, 04 Mar 2007, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Asmena
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Lip 2006
Posty: 1732
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z nikąd
|
Wysłany: Nie 11:39, 04 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Erste:
popraw sobie kod.
Naviedzony napisał: |
[\quote-"Asmena"] |
Zamiast myślnika wstaw "="!!!
I w pierwszym "quote" nie stawiasz "/", dopiero w drugim!!!
Zweite:
psychodelia? ... No, może trooochę ;P...
Dritte:
Naviedzony napisał: |
A to że w moim opowiadaniu zostałaś żoną Anulorna to już nie moja wina. |
A czyja? ;P...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Naviedzony
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1472
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Z pustyń Khemrii...
|
Wysłany: Nie 13:35, 04 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Asmena napisał: |
Dritte:
Naviedzony napisał: |
A to że w moim opowiadaniu zostałaś żoną Anulorna to już nie moja wina. |
A czyja? ;P... |
To oczywiste, że Celiny! Nie trzeba było za niego wychodzić!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anulorn10
Imperator Administrator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5
|
Wysłany: Nie 17:44, 04 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Hehe :beer:
1. Więc tak. Ty Asmeno masz ten sam problem, jaki ja miałem. Strasznie ciężko mi było nie pisać poetyckich tekstów. A nasuwały się w co drugim opisie
2. Dlaczego wy ludzie uważacie psychodelie za grozę? Nigdy tego nie zrozumiem.
3. To twoje opowiadanie Asmeno jest bardzo fajne tylko mam jedno zastrzeżenie. Otóż czarnoksiężnik jest przeciwieństwem czarodzieja, a mag może być i tym i tym.
4. Co do opowiadania Naviedzonego to zupełnie na odwrót je oceniam. Znacznie bardziej podobał mi się początek, ale to chyba dlatego, że nie lubię psychodelii.
5. Dziękuję za docenienie mojego "opo"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Naviedzony
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1472
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Z pustyń Khemrii...
|
Wysłany: Nie 19:58, 04 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
1. A ja nie mam tego problemu. Mam za mało poetycką duszę. Aha i już mam fabułę nowego "opo" i nie jest ani w jednej setnej psychodeliczne.
2. Bo spróbuj sobie wyobrazić sytuację bohaterki opowiadania Asmeny, albo mojego. Straszne jest (głównie) to co nieznane. A to co nieznane to coś, czego nie jesteśmy sobie wyobrazić, jak nas spotyka. Dlatego.
3. A ja nie zauważyłem nawet tego fragmentu, gdzie to było? Poza tym ty chyba Anulornie nie umiesz czytać. Czytać powieść/opowiadanie=zatopić i zatracić się w nim całkowicie. Ja, kiedy czytam, nie zwracam uwagi na takie drobiazgi.
4. Masz na myśli początek czyli: do rozdzialu "On", czy tylko wstęp?
5. Przegrałem już po raz drugi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Asmena
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Lip 2006
Posty: 1732
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z nikąd
|
Wysłany: Nie 22:04, 04 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
1. No cóż... Ja lubię pisać poetyckie teksty ;P... Ale teraz piszę opowiadanie, które raczej poetyckie nie będzie ...
2. A kto powiedział, że psychodelia to groza? Bo JA nie ;P... Owszem- w niektórych kawałkach to JEST groza, ale nie zawsze. Widziałeś film "Snowboarder"? Zrobiony w dość psychodeliczny sposób, ale nie jest filmem grozy!!!
3. Anulorn- a wiesz, jak by to ch*** brzmiało, gdybym napisała "Czarnoksiężnik, czarodziej"? I znów nie doceniacie mojego intelektu :/... Jak miło... Po prostu tak BARDZIEJ mi pasowało. Zresztą- jak już się tak drobiazgów czepiasz- to skrytobójca raczej nie będzie przeciwieństwem wojownika? Tak samo wiedźma i czarodziejka... Tzn. to ostatnie akurat zależy od systemu, książki, świata...
4. A ja lubię ;P... Tylko mam takie zastrzeżenie: Naviedzony- albo JEST psychodelia, albo jej NIE MA... Prawie całe opowiadanie jest napisane lekko, "normalnie", a pod koniec taki fragment, jakby zupełnie wyrwany z kontekstu :/...
5. Czy Wam się nie podoba słowo "opo", czy co?! Nigdy tego nie słyszeliście? ;P...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anulorn10
Imperator Administrator
Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 1724
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/5
|
Wysłany: Pon 13:01, 05 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
1. No wiem, że lubisz, ale to nie poemat, tylko opowiadanie.
2. No Naviedzony np. twierdzi, że psychodelia to groza! Zresztą co ma psychodelia do tego co nieznane??? To o czym mówisz to zupełnie coś innego, psychodelia się tym nie charakteryzuje.
3. Przyczepiłem się, bo odniosłem wrażenie, że ma tam miejsce aluzja do mojej skromnej osoby
4. Mam na myśli, to że bardzo ciekawym jezykiem napisałeś akcję w chacie dziada i jego syna przez co przez chwilę myślałem, że popadnę w kompleksy. Na szczęście gdy wkroczyłeś w psychodelie zapomniałeś o słowniku
5. Ja nigdy nie słyszałem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Naviedzony
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1472
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Z pustyń Khemrii...
|
Wysłany: Pon 14:20, 05 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
1. Masz rację.
2. No jesteś sobie w stanie wyobrazić jak spotyka cię coś na maxa psychodelicznego? Tak obrazowo?
3. Masz o sobie przesadne mniemanie.
4. Aha. A może sensacyjne będę pisał...?
5. Ja też nie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Asmena
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Lip 2006
Posty: 1732
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z nikąd
|
Wysłany: Pon 16:39, 05 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
1. O rany. Czepiacie się. Niech będzie- POEMAT.
2. No dobra, to ON tak twierdzi ;P... To zależy, naprawdę, od tekstu, filmu itp...
3. Nie. AKURAT TAM nie było żadnej aluzji ;]... Co najwyżej ILUZJA ;P... Ale nie bój nic- w opowiadaniu, które piszę, będzie aluzja ;]... I to nie jedna ;P...
4. Ooo, to, to!!! ... Rozwiń myśl, Naviedzony ...
5. Phi ;P Toż to znany skrót ;P... A wiecie chociaż, co to znaczy IMHO? Albo OMG? Jak nie, to za mało siedzicie w necie ;P...
Ale sorry, to już moje zboczenie zawodowe ... Jak ktoś zarabia "na życie" godzinami siedząc przed kompem, to już tak jest ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Naviedzony
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1472
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Z pustyń Khemrii...
|
Wysłany: Pon 17:36, 05 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
1. Piszemy opowiadania, a nie poematy. Ja nie umiem pisać poematów
2. Teraz to wy się czepiacie.
3. W moim nowym juz pewnie nie będzie... Chociaż...
4. Okej.
5. Wim. . Ale nie powim . Niech Anulorn się pomęczy z rozszyfrowywaniem
Zgodnie z prośbą Asmeny, której to prośbie odmówić nie mogę: dramat szpiegowski:
<głos 1> Stój szpiegu!
<głos 2> Akurat stanę!
<głos 1, dźwięk odbezpieczanego pistoletu> No to giń! <pif-paf>
<głos 2, dźwięk odbezpieczanego karabinu> To ty giń! <pif-pif-pif-pif-paf>
<głos 1, dźwięk przeładowywanego shotguna> Zaraz cię zabiję! <bum, szczęk, bum, szczęk, bum>
<głos 2, dźwięk wyjmowanej wyrzutni rakiet> Nie! To ja cię zabiję! <fszszszszsz... BUM!>
<głos 1, dźwięk odpalanej rakiety balistycznej> To ja zniszczę twój kraj! <ZIUUUUUU! gdzieś daleko: JEBS!!!>
<głos 2, odgłos odpalanej rakiety z ładunkiem nuklearnym> To ja zniszczę twój! <ZIUUUUUUUUU!! gdzieś w cholerę daleko: JEBS, BUUM, ŁUBUDU>
I nastąpiła wojna nuklearna, a na koniec i tak wszyscy zginiemy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Asmena
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Lip 2006
Posty: 1732
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z nikąd
|
Wysłany: Pon 22:26, 05 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
1. Ja też ;P... A nawet zgrabnie mi to wyszło ;P...
2. Skądże!!!
3. Dobra... To ja proponuję TAKĄ aluzję: mąż i żona, Marcin i Celina. Żyje im się świetnie. Wszystko gites... Ale pewnego pięknego dnia Celina zabija Marcina i wszyscy żyli długo i szczęśliwie ... ;P
4. Cuuudo ...
5. Ooo... Podziwiam ... ;P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Conan 18
MOD - Master Of Disaster
Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z maista
|
Wysłany: Wto 0:15, 06 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Jezu jak wy to możecie czytać... po dwóch linijkach mnie oczy bolą.... Podziw dla was i dla waszej wady wzroku
A tak sobie myślę że jakbym ja się założył z Marcinem i Nawiedzonym na opowiadanko to bym ich rozłożył na łopatki (hahaha)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Asmena
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Lip 2006
Posty: 1732
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z nikąd
|
Wysłany: Wto 0:17, 06 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Nooo, to dalej ... Jak jestem baaardzo ciekawa, kto by wygrał ... (An, za kogo mam teraz trzymać kciuki? ...)
Moja wada wzroku ma się dobrze ... I też Cię pozdrawia ;P...
Notabene z tym trzymaniem kciuków to jakaś klątwa jest normalnie ...
HA! Mój 500 post ... Anulorn- jeszcze Cię dogonię ;]...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Conan 18
MOD - Master Of Disaster
Dołączył: 07 Gru 2005
Posty: 1124
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z maista
|
Wysłany: Wto 0:23, 06 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
Ej nie szalej tak.... Też kiedyś myślałem, że go dogonię niestety najpierw raz zerwałem z tym forum a potem drugi raz...... no ale wracając do tematy.... Uroczyście Cię Informuję, że nie prześcigniesz Anulorna bo nie prześcigniesz mnie (DARK MOD: Jak pięknie jest ujrzeć tę ironię z perspektywy czasu..)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Naviedzony
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1472
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Z pustyń Khemrii...
|
Wysłany: Wto 17:55, 06 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
1. Wiem. Przecież cię pochwaliłem
2. Ależ owszem, owszem... Ale to i tak wszystko wina Anulorna więc sie nie martw.
3. Nooo... Ale jacy wszyscy, skoro ja jestem bogiem i i tak nie umrę, a jak zabijesz Marcina to już "...niczego nie będzie" oprócz Ciebie??
4. Hehe
5. Ależ dziękuję, dziękuję... Następne z serii: Dramat Władcoświatowski. W roli głównej Asmena, Anulorn i mIstrz(znaczy JA )
Załóżmy se klub wadowzrkowców!
Ciebie? I tak mamy dwukrotnie wyższą średnią postów na dzień.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Asmena
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Lip 2006
Posty: 1732
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z nikąd
|
Wysłany: Wto 23:45, 06 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
1. <skromny>
2. No chyba!!! ... ("Całemu złu na świecie winni są Magowie ;P... CAŁEMU..."*)
3. Jak to: niczego?!
4. ;]...
5. Chciałeś napisać:
W roli głównej: Asmena (Królowa Świata)
W pozostałych rolach:
Ty (Mistrz Cechu Cfaniaków ;P)
i Inni:
Anulorn (niewolnik)
Naviedzony napisał: |
Załóżmy se klub wadowzrkowców! |
Chyba WADOWZROKOWCÓW ...
Oki. Kto się przyłącza? ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Naviedzony
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1472
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Z pustyń Khemrii...
|
Wysłany: Śro 12:47, 07 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
1. Tak, tak. To prawda (ale nie z tym <skromnym> ;D )
2. Oczywiście, że tak! A wszystkiemu,za co winni są Magowie, jest winny Anulorn!
3. No bo nie uwzględniłaś innych.
4. Dalej, dalej Anulornie
5. Może być. Zapowiadam jeden wielki zwrot akcji.
Ależ oczywiście że wadowzrokowców.
To ja się zapisuję i zgłaszam swoją kandydaturę na prezesa!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Asmena
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Lip 2006
Posty: 1732
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z nikąd
|
Wysłany: Śro 17:07, 07 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
1. Dlaczego nie? ...
2. Ojjj, taaak ...
3. Aha. No tak ... Rzeczywiście ...
4. Nooom, czekamy ...
5. Extra ...
Może być ... Jak zdejmę okulary, to jeszcze coś tam widzę, więc ze mną nie jest JESZCZE aż tak źle ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Naviedzony
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1472
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Z pustyń Khemrii...
|
Wysłany: Pią 9:41, 20 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
1. Bo to do Ciebie nie pasuje...
2. I właśnie za to będzie naszym niewolnikiem... W zasadzie będzie nim bo tak NAM sie podoba, ale jakaś przykrywka musi zawsze być, nie?
3. Ale będę jeszcze JA!
4. A Anulorn nie wie, a Anulorn nie wie!!
5. Jak będęmiał natchnienie to napiszę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Asmena
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Lip 2006
Posty: 1732
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: z nikąd
|
Wysłany: Pią 21:50, 20 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
1. Rozpracowałeś mnie ...
2. Zawsze się przyda ... (Dla zachowania pozorów ...)
3. Eeem...
4. ... zgubiłam wątek ;(...
5. Oki ...
Ja ostatnio prawie w ogóle nie piszę ... Jedynie na poniedziałek muszę napisać artykuł do szkoły i do gazety, ale myślę, że na tym się skończy ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Naviedzony
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1472
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Z pustyń Khemrii...
|
Wysłany: Pią 22:14, 20 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
1. Nie zapominaj że wiem o Tobie wszystko!!
2. Taaa... Święte słowa...
3. Tak, tak. Wiem co masz na myśli!
4. A ja nie!
5. Ja też nie... Po prostu zawsze jest coś co pilnie należy zrobić
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Naviedzony
Imperator Superschizy
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 1472
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 5/5 Skąd: Z pustyń Khemrii...
|
Wysłany: Czw 12:10, 26 Kwi 2007 Temat postu: |
|
|
TAAAAAAAAK!!!!!!!
Zakończyłem wreszcie opowiadanie! Nawet mi fajowo wyszło...
Wrzucić na forum? Ma 13 stron I jest długie ale myślę zę wam się spodoba, odnosze to szczególnie do Anulorn bo intryga jest poplątana a on lubi coś takiego (DARK MOD: Dawaj )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|